YELLO Baby

***

Recenzowanie płyt grupy (?) Yello jest zadaniem dosyć trudnym, gdyż charakteryzują się one dziwaczną atmosferą i nigdy nie wiadomo, czy można je traktować poważnie, czy też nie. Boris Blank jest twórcą wspaniałych pastiszy i utworów totalnie "zakręconych", obok których potrafi nagle umieścić coś, co rozmachem i dramaturgią równać się może ze słynną Siekierą i Eugeniuszem Pink Floyd (vide album Stella i kompozycja Ciel Ouvert czy Stalakdrama). Podobnie przedstawia się najnowsze "dziecię" Blanka i Meiera, odpowiednio zatytułowane Baby. Po wysmakowanej i chyba najbardziej zróżnicowanej (i kto wie, czy nie najlepszej) płycie One Second, otrzymaliśmy album Flag, już nie do końca przekonujący. Baby to kontynuacja obranego wtedy kierunku, płyta zrealizowana "na wesoło", zawierająca muzykę opartą na egzotycznych rytmach. Wieńczy ją jednak utwór jak najbardziej poważny - Sweet Thunder. I znowu nie wiadomo, co myśleć.

Yello ma swoich zaprzysiężonych fanów i przeciwników. Tych drugich nie ma co przekonywać do tej zwariowanej muzyki, gdyż na pewno zabraknie im cierpliwości, żeby wsłuchać się w nią i zrozumieć intencje twórców. Ci pierwsi są najczęściej bezkrytyczni i każdy produkt podpisany przez Yello przyjmują entuzjastycznie. Najtrudniej stanąć dokładnie pośrodku. To właśnie zadanie przypadło mi w udziale, jako że nigdy nie dostawałem wysypki z entuzjazmu, ani też nie krzywiłem się z niesmakiem. Faktem jest, że trudno pokochać Yello od pierwszego słuchania. I chyba dlatego nie zaakceptuje płyty You Gotta Say Yes To Another Excess, której słuchałem jako pierwszej. Wcześniejsze są rewelacyjne, późniejsze niekiedy fascynujące. Nie to jednak jest najważniejsze. Intrygują przede wszystkim osobowości panów Blanka i Meiera, szczególnie Meiera, należącego do najbardziej zwariowanych ludzi muzycznego show buisnessu. Trudno nie polubić człowieka, który na stacji kolejowej w Kassel umieścił tabliczkę informującą, że w dniu 23 marca 1994 roku będzie stał na peronie między godziną piętnastą a szesnastą. Podobne numery wyczyniał tylko Salvator Dali.

Baby to płyta, którą zdecydowanie polecam fanom Yello. Przeciwnikom odradzam ją równie zdecydowanie. A niepewnych zachęcam do przesłuchania, choć bliskie kontakty trzeciego stopnia ze światem Yello radziłbym rozpocząć od One Second.

TOMASZ BEKSIŃSKI

Tylko Rock 2/91


Powrót