FIELDS OF THE NEPHILIM Visionary Heads

SPV/Beggars Banquet Video 75 minut

Trzecia oficjalna wideokaseta grupy Field s Of The Nephilim zarejestrowana została wkrótce po wydaniu wspaniałej płyty "Elizium", 6 października 1990 roku, w Brixton Academy. Za stołem mikserskim czuwał akustyk Andy Jackson, odpowiedzialny za Elizium, a wcześniej współpracujący m.in. z Pink Floyd podczas realizacji "A Momentary Lapse Of Reason". Część materiału dźwiękowego utrwalonego wtedy na taśmie weszła później w skład koncertowego albumu "Earth Inferno", wydanego z początkiem kwietnia. Tak jak w głębi duszy przypuszczaliśmy, wideokaseta była już wtedy gotowa, ukazała się jednak dopiero w czerwcu. Album zawiera utwory wybrane z kilku koncertów, zaś "Visionary Heads" to obszerne fragmenty jednego z nich - przypuszczalnie nie lepszego i nie gorszego od pozostałych, co można śmiało założyć znając poprzedni film prezentujący Nephilim na żywo: "Forever Remain" (1988). Zespół ten ma reputację otoczonego mgłą tajemnicy - dosłownie i w przenośni. Dosłownie, gdyż podczas koncertów niewiele widać oprócz białych oparów i wyłaniających się z nich kapeluszy. W przenośni, bowiem Carl McCoy jest znanym wielbicielem szamanizmu, znawcą prastarych kultur i zwolennikiem mistycyzmu, którym przesiąknięte są pisane przez niego teksty. Podczas występów na żywo niewiele mówi do publiczności, chociaż koncentruje na sobie jej uwagę. Jest niczym kapłan odprawiający religijno-rockowy obrządek, wygłaszający tylko to, co do niego należy. Jednym to odpowiada, inni mają mu to za złe, uważając podobny styl za lekceważenie publiczności. Podobnie zachowuje się Praojciec Miłosierdzia, Eldritch, małomówny zarówno na scenie, jak i w kuluarach, a nawet przy barze. Być może taka już uroda twórców gotyckiego rocka, chociaż czytając wywiady z McCoyem odnosi się wrażenie, że jest to człowiek otwarty i wygadany. O tym jednak przekonamy się na pewno dopiero wtedy, gdy FOTN zjadą na koncert do Polski (co, być może, nastąpi - trzymajmy kciuki). Na razie otrzymaliśmy koncertową wideokasetę, która z pewnością uraduje fanów zespołu - ale na pewno nie zaskoczy. Nie przynosi bowiem NIC nowego w porównaniu z "Forever Remain" (nic poza muzyką). Zrealizowana została wyjątkowo mało oryginalnie pod względem wizualnym, a kilka "chwytów" zastosowanych przez reżysera Jenkinsa wręcz irytuje. Zwolnione zdjęcia czarno-białe (bądź kolorowe), pojawiające się od czasu do czasu bez żadnego uzasadnienia, stają się nudne, a co najgorsze - niektóre eksploatowane są kilkakrotnie! Nawet ślepy zauważy to przy pierwszym oglądaniu! Czyżby brakowało innych? Ta sama upiornie wykrzywiona twarz krzyczącego McCoya wklejana jest z uporem maniaka do co drugiej piosenki. Nie wiem, doprawdy, czy pan Jenkins chciał nam w ten sposób zasugerować, że ujęcie to jest aż tak doskonałe, czy też montował "Visionary Heads" w pośpiechu i bezmyślnie.

Nie twierdzę, że jest to film zupełnie nieciekawy. Należy jednak do trzeciego rzutu wideokoncertów: przez 70 minut oglądamy zespół grający na scenie w oparach białych dymów. McCoy śpiewa, zdejmuje kapelusz, macha nim, znowu go wkłada. Pozostali muzycy pojawiają się sporadycznie. Gościnnie grającego pianisty prawie nie widać. Operatorzy nie wykazują specjalnej inwencji. Jedynie muzyka brzmi cudownie i cieszy uszy. Jeśli tak wyglądają koncerty FOTN, to wolę znaleźć się w tłumie pod sceną i przeżyć to osobiście, a na video oglądać teledyski ze zbioru "Morphic Fields". Tam jest na co popatrzeć

TOMASZ BEKSIŃSKI

Tylko Rock 11/1991


Powrót