*
Informacja o reaktywowaniu się Procol Harum wprawiła mnie w stan euforycznej radości,
chociaż gdzieś w głębi duszy kołatały nieznośne wątpliwości. Przede wszystkim
nie umiałem sobie wyobrazić muzyki Procol Harum Anno Domini 1991. Nie
wierzyłem, że Gary Brooker skomponuje nagle utwory na miarę własnych przebojów
sprzed dwudziestu lat. A jednak tęskniłem do zbolałego głosu Brookera,
do bachowskich organów, do podniosłego nastroju dawnej muzyki Procol Harum.
Muzyki tak mi bliskiej i wciąż pełnej uroku. Niestety, jak ktoś kiedyś
powiedział, odgrzewać można tylko ziemniaki. Miał straszną rację. Chociaż
w przypadku nowej płyty Procol Harum trudno mówić o odgrzewaniu. Nazwałbym
ją kolosalną pomyłką, bezczelnie podpisaną zasłużoną nazwą jedynie w celu
wyłudzenia pieniędzy od naiwnych fanów.
Z przykrością, choć bez wstydu, przyznaję - jestem jednym z nich. Wywaliłem
180 tysięcy złotych na 52 minuty nudnej rąbanki, od czasu do czasu przyprawionej
łzawą balladką. Pytanie brzmi: co skłoniło Brookera i Reida do reaktywowania
Procol Harum, a takich muzyków, jak Matthew Fisher i Robin Trower, do
współpracy z nimi? Czyżby tylko chęć zarobienia gotówki? Nie uwierzę bowiem,
że przypadkiem spotkali się pewnego popołudnia i dla zabawy zagrali, a
muza tchnęła w nich magiczną siłę. Może jakiś cień muzy był obecny przy
nagrywaniu kompozycji (You Can't) Turn Back The Page, może łaskawie
spojrzała na zmęczonych staruszków pocących się nad Perpetual Motion,
było to jednak spojrzenie od niechcenia, przez lewe ramię. Tytuł utworu
(You Can't) Turn Back The Page - (Nie możesz) zmienić przeszłości
- mówi sam za siebie. Kokieteryjne umieszczenie słów nie możesz w nawiasie
stawia kropkę nad "i". Muzycy Procol Harum skomponowali kiedyś (w 1974)
roku wspaniały utwór Beyond The Pale (Poza nawiasem). Teraz znaleźli
się w nawiasie. I tam powinni pozostać.
TOMASZ BEKSIŃSKI
Tylko Rock 11/1991