****
Rok 1991 na pewno uznany zostanie za rok Yes - chociaż grupa bynajmniej nie
wykazała się nadzwyczajnym poziomem artystycznym. Doszło jednak do dość
niecodziennego połączenia wysiłków prawie wszystkich muzyków związanych
dawniej i ostatnio z tą nazwą, czego efektem są: wielka trasa koncertowa,
nowy LP "Union" oraz wydana właśnie, czterokompaktowa kompilacja "Yes
Years", zawierająca oprócz znanego materiału - 17 nie publikowanych nagrań
(w tym nieznane wersje znanych utworów). Dla nich warto zwrócić uwagę
na to wydawnictwo, chociaż - moim zdaniem - nie wszystkie w pełni zasługiwały
na zaszczyt odkurzenia.
"Yes Years" to przede wszystkim BARDZO dobry przegląd największych osiągnięć
artystycznych Yes. Trudno wyobrazić sobie lepszy, chociaż fan - malkontent,
taki jak ja, chętnie znalazłby tu jeszcze kompozycje Sweetness,
The Machine Messiah, Hearts, Onward czy To Be
Over. Fan - malkontent będzie również narzekał, że kompozycja Simona
i Garfunkela America, nagrana w 1972 roku i wydana trzy lata później
na składance "Yesterdays", znalazła się tu w czterominutowej, singlowej
wersji (pełna trwa ponad 10!). Irytuje brak piosenki Dear Father
(również wydanej tylko na "Yesterdays") - takie rodzynki należało tutaj
umieścić, rezygnując z kilku ewidentnych knotów w rodzaju Hold On,
Rhythm Of Love, Love Will Find A Way, Tempus Fugit
i Does It Really Happen. Kolekcjonerzy płyt Yes i tak mają te nagrania
na katalogowych longplayach, a na pewno z lżejszym sercem wydaliby ponad
700 tysięcy na ten czterokompaktowy zbiór, gdyby mogli zrezygnować z kupowania
"Yesterdays" dla dwóch tylko utworów. Cóż, rzeczywistość jest brutalna.
Zajmijmy się jednak owymi siedemnastoma utworami, dla których prawdziwy
kolekcjoner powinien włączyć "Yes Years" do swoich zbiorów. Przede wszystkim
Something's Coming, oryginalnie strona B singla Sweetness
- wspaniała, ponad siedmiominutowa uczta duchowa dla zwolenników surowego,
ale zarazem intrygującego brzmienia wczesnego Yes. Ciekawie wypadły koncertowe
wersje Changes, And You And I i Heart Of The Sunrise,
zarejestrowane podczas tournee promującego "Big Generator". Warto też
zwrócić uwagę na Then i Everydays - oba utwory nagrano dla
radia BBC, a więc są to inne wykonania niż te znane z LP "Time And A Word".
Podobnie It Can Happen - śpiewany przez Squiere'a, zanim jeszcze
organizowany przez niego z Trevorem Rabinem zespół Cinema przeistoczył
się w nową wersję Yes. Mniej ciekawie prezentują się utworki typu Vevey
czy Montreux's Theme oraz nudna przeróbka beatlesowskiej kompozycji
I'm Down. Soon to nic innego tylko brutalnie okrojony fragment
finału Gates Of Delirium, zaś Abilene to mało oryginalna
strona B singla Don't Kill The Whale. Polecam zabawną piosenkę
Run With The Fox, nagraną przez Squire'a i White'a pod koniec 1981
roku, kiedy Yes właściwie już nie istniał oraz nie najgorzej brzmiący
najnowszy utwór z 1991 roku, Love Conquers All, z pewnych przyczyn
nie włączony do zbioru "Union".
Cóż pozostaje? Instrumentalny popis Squire'a na basie - Amazing Grace,
nijaka piosenka - Money oraz jeszcze jedna pozostałość po "Cinema"
- śpiewany przez Rabina utwór Make It Easy. Atrakcyjność "Yes Years"
podnosi bogato ilustrowana książeczka, zawierająca krótką historię Yes,
pełną dyskografię oraz "drzewo genealogiczne" narysowane przez niezmordowanego
Petera Frame'a. Gdyby nie ten zgrzyt z Americą, album "Yes Years"
zasługiwałby na 5 gwiazdek!
TOMASZ BEKSIŃSKI
Tylko Rock 11/1991