**** 1/2
Przed trzema laty recenzowałem piąty album Closterkellera - Cyan - i
zażartowałem sobie z politycznych zainteresowań mojej ulubionej polskiej
wokalistki, wyrażonych w utworach Władza i Zmierzch bogów:
Anja czytająca "Gazetę Wyborczą" czy oglądająca Wiadomości TV to widok
zbyt przyziemny. Artystka wzięła sobie chyba te słowa do serca, bowiem
w tak zwanym międzyczasie została radną, dzieki czemu - długo oczekiwana
- nowa studyjna płyta zespołu wolna jest od podobnej tematyki. Za to otrzymujemy
sporą dawkę poezji, romantyzmu i wielobarwnej melancholii. Słowem: wszystko,
co w tekstach Anji lubię najbardziej. Muzyka idealnie koresponduje z tymi
klimatami, a nad wszystkim unosi się odurzający zapach róż.
Już przy pierwszym słuchaniu nie miałem wątpliwości: to najlepsza płyta
Closterkellera od czasu Violet. I najpiękniejsza od czasu Blue.
Prawie nie ma tu dynamicznych, czadowych kompozycji - bo trzy na czternaście
to chyba niezbyt wiele (Sztuka ambicji' Rozbijacz symboli; Miłość za
pieniądze). Album otwiera podniosła w nastroju pieśń Ate, w
której Anja z typową dla siebie szczerością neguje istnienie Boga. Byłbym
nawet skłonny się z nią zgodzić, gdyby nie przekonanie, że to właśnie
mnie Bóg upatrzył sobie za ofiarę i paprze mi życie - zatem istnieć musi.
Pod Na krawędzi podpisałbym się rękami i nogami (podobnie jak kiedyś
pod I jeszcze raz do końca), zaś słuchając Perły miałem
ochotę wyskoczyć z okna - na szczęście pod moim blokiem nie widnieje wabiąca
tafla wody. Zaklęta w marmur, Czas komety i Fortepian
traktuje o miłości, zaś Inny obszar - jeden z naljlepszych utworów
na płychie - opowiada o potrzebie ucieczki spod czyjegoś destruktywnego
wpływu. Całość wieńczy Graphite - zgodnie ze słowami Anji "największy
closterkellerowy dół w historii": nie szukam bajki w moim życiu, bajki
są okrutne.
Płyta powstała długo, choć nagrano ją w przeciągu miesiąca, kilka tygodni
przed premierą. Zespół przechodził różne zmiany personalne; perkusistę
Posejdona zastąpił Gerard Klawe, zaś za klawiszami zasiedli gościnnie
Michał Rollinger (przed laty pełnoprawny członek załogi) i Tomasz Wojciechowski,
współpracujący z Closterkellerem przy realizacji albumu Koncert.
Po nagraniu materiału odszedł Krzystof Najman, którego małżeństwo z Anją
rozpadło się. Aż dziw bierze, że w takich okolicznościach otrzymaliśmy
płytę tak piękną, dojrzałą, spójną i wzruszającą. Najbardzej wiekopomne
dzieła rodzą się w bólach.
Dużo dobrego trzeba powiedzieć także o szacie graficznej albumu - okładka
jest bezwarunkowo najlepiej dobrana do zawartości muzycznej. Pierwszy
nakład ukazał się w tekturowym opakowaniu z dwoma utworami więcej. Wersja
tradycyjna zawiera kolejny program komputerowy. Słowem: coś dla każdego.
Warto było czekać trzy lata. Na krawędzi dnia, na krawędzi snu...
TOMASZ BEKSIŃSKI
Tylko Rock 7/1999