HAWKWIND Palace Springs

***

Właściwie powinienem ocenić ten album w dwóch kategoriach: jako jedną z wielu płyt rockowych wydanych w 1991 roku i jako kolejną pozycję w dyskografii Hawkwind (którą z rzędu - dam sobie obciąć głowę, że nawet Dave Brock stracił już rachubę). W pierwszej kategorii daję trzy gwiazdki, bo słucha się tego z przyjemnością i nawet osoby nie mające wcześniej pojęcia o Hawkwind będą usatysfakcjonowane. W kategorii drugiej dałbym nawet pięć gwiazdek, bo dawno nie słyszałem nagrań Hawkwind tak smakowicie przyprawionych. Muszę jednak ostrzec tych wszystkich hawkfanów, którzy kupią ten znakomity album w nadziei otrzymania czterdziestu pięciu minut całkowicie nowej muzyki. Palace Springs wygląda mi na album koncertowy. Dlaczego tylko wygląda? Bo nie słychać żadnych oklasków, a na okładce nie ma żadnej informacji na ten temat, poza zdawkowym stwierdzeniem: recorded in London and Los Angeles. Jak na album koncertowy jest to jednak wydawnictwo bardzo dziwne. Zawiera nowe, unowocześnione wersje starych utworów pod zmienionymi tytułami (z wyjątkiem Damnation Alley). Są też kompozycje premierowe. A wszystko układa się w zgrabną całość. Jeśli ktoś nigdy nie słyszał Hawkwind, ma okazję zapoznać się z kilkoma przebojami sprzed lat. Otóż Void Of Golden Light to nic innego jak Assault And Battery i Golden Void w nowym opracowaniu, zaś Live Ot Great Men to współczesna improwizacja na temat Golden Void, wieńcząca całość. Time We Left to skrócone opracowanie tasiemcowej kompozycji z początku lat siedemdziesiątych - Time We Left This World Today. Damnation Alley to po prostu Damnation Alley z albumu Ouark Strangeness And Charm. Mam sentyment do wersji oryginalnej, ale nowej wysłuchałem z dużą przyjemnością. Z pozostałych kompozycji wyróżnia się fenomenalny Treadmill. Hawkwind zwycięsko wkroczył w trzecie dziesięciolecie istnienia. Brawo, panie Brock! Tak trzymać!

TOMASZ BEKSIŃSKI

Tylko Rock 3/1992


Powrót