****
Ta płyta ma tylko jedną straszliwą, wręcz niewybaczalną wadę - trwa zaledwie
czterdzieści dwie minuty. Jak na dwa lata czekania, to stanowczo za mało.
Szczególnie w dobie muzycznego zastoju i zepsucia. Ale dobre i to, bo
praktycznie każdy utwór na tym nowym - piątym już - albumie czeskiej grupy
spod znaku nietoperzastych skrzydeł jest klejnotem samym w sobie. Jeśli
wolno, nawiążę tu do tytułu klasycznego horroru wytwórni Hammer - "Krew
z grobowca mumii". W tym tytule jest wszystko. To samo można powiedzieć
o "Zagubionych w Karpatach": każdy amator gotyckich wrażeń
zostanie dosadnie zaspokojony.
Najpierw mamy dynamiczny rockowy utwór utrzymany w jak najlepszej tradycji
Sisters Of Mercy - "Vampires". "Dzwony niosą odgłos burzy,
nadchodzi mroczny koniec wieku uwięzionego we własnym cieniu". Potem
wkracza Wilczyca - niemalże "purpurowy" wstęp na organach,
następnie rzężąca gitara... i otrzymujemy kolejne arcydzieło XIII Stulecia:
"Uciekaj jak najdalej w objęcia nocy, bądź wilczycą, wilczym cieniem,
a wilcze demony niechaj będą z tobą". Po tych pięciu minutach grozy
czas na chwilę romantyzmu: "Vitr z Karpat": Gdzieś w
mroku rodzi się świt, a wiatr z Karpat przynosi pocałunek". Jednak
nie długo czujemy się bezpieczni. Z rockowym hukiem wkracza "Candyman"
- czarny upiór z tandetnych amerykańskich horrorów. Petr Stepan poświęca
mu na szczęście tylko trzy minuty, ale i tak jest dlań zbyt łaskawy, nazywając
voodooidalnego potwora Black Nosferatu. I wtedy rozlegają się dzwony...
Trzy ostatnie utwory na tej płycie to małe arcydzieła, dorównujące najlepszym
dotychczasowym osiągnięciom XIII Stoleti. "Dum kde tanci mrtvi"
i "Testament" zrealizowane są z wagnerowskim rozmachem i
powalają potężnym, niemalże orkiestrowym brzemieniem, jakże typowym dla
najpiękniejszych kompozycji Stepana z poprzednich płyt (jak chociażby
"Upir s houslemi" czy "Transylvanian Werewolf"). Zaś "Elizabeth"
- niezwykle poetycka opowieść o krwawej hrabinie Batory - wieńczy dzieło
przy dostojnych dźwiękach organów, z ekspresją godną "Lucretii".
"Elżbieto, twa krwawa droga jest grzechem w obliczu Boga. Zmarszczek
czasu na twarzy nie znajdziesz już...". I nic dziwnego: Elżbieta Batory
żyje w setkach horrorów ("Countess Dracula", "Daughters Of Darkness"
oraz w jednej noweli "Opowieści niemoralnych" Borowczyka) i w utworach
tak porywających jak ów hołd oddany jej przez czeskiego Nosferatu.
Wiem, że jest to muzyka dla specyficznych słuchaczy. Ale tylko dla nich
warto jeszcze recenzować płyty.
TOMASZ BEKSIŃSKI
Tylko Rock 2/1999