****
Fenomen grupy Breathless polega na tym, że z powodzeniem tworzy muzykę, jaką dziesięć
lat temu zaskakiwał nas pan Ivo. Wtedy wydawało się, że tajemnicza nazwa
4AD oznacza coś w rodzaju nowego muzycznego raju, ziemi obiecanej, krainy
miodem i poezją płynącej. Ówczesne płyty Cocteau Twins, Dead Can Dance
i pierwszy projekt firmowany nazwą This Mortal Coil do dziś zdumiewają
mroczną atmosferą i nieziemską świeżością. Jednak to wszystko, co nastąpiło
potem, skutecznie obrzydziło to muzyczne smęcenie nawet najbardziej tolerancyjnemu
odbiorcy. Poczuł to także Ivo, przeorientowując swą firmę na wykonawcćw
typu Throwing Muses, Pixies i Spirea X. Czar prysnął. Ale w tym czasie
narodził się Breathless. Podczas gdy 4AD może poszczycić się już tylko
niezwykłymi utworami Dead Can Dance z udziałem Lisy Gerrard (bo Brendan
jest nudny jak mydło z owsianką w upalne popołudnie), niejaki Dominic
Appleton wzrusza nas do łez swoją przepojoną romantyzmem poezją, śpiewaną
przy akompaniamencie trójki przyjaciół - Gary'ego Mundy, Martyna Wattsa
i pół-Polki Ari Neufeld. Tworzone przez nich brzmienie nie odbiega specjalnie
od Cocteau Twins skrzyżowanego z Joy Division, ale razem z głosem Appletona
stanowi wartość samą w sobie. Oryginalną i niepowtarzalną. Podobnie jak
trzy poprzednie płyty, Between Happiness And Heartache zawiera
kilka natchnionych pieśni o miłości, wśród których wyróżniają się You
Can Call lt Yours i wzruszająca All That Matters Now. W bardziej
dynamicznych momentach Breathless wprawia nas w swoisty trans, niczym
kiedyś Joy Division (I Never Know Where You Are). Mimo oczywistych
odniesień do przeszłości, muzyka tej brytyjskiej grupy nie razi wtórnością.
W tej chwili praktycznie nikt już tak nie gra, a Breathless wciąż ma coś
ciekawego do powiedzenia. Przekonali się o tym uczestnicy katowickiego
festiwalu Odjazdy 1991, którzy dotrwali do wejścia Anglików na scenę.
Mimo pewnego spięcia i niepewności, zespół pokazał na co go stać "na żywo".
Wysoko oceniłem tę płytę. Nie dlatego, że poznałem członków zespołu. Nie
dlatego, że podobał mi się koncert. Dlatego, że ogarnęła mnie nostalgia
za złotymi latami nowej fali, gotyckiego rocka i 4AD. Tamto to już przeszłość,
a Breathless - teraźniejszość.
TOMASZ BEKSIŃSKI
Tylko Rock 2/1992