BREATHLESS Beatween Happiness And Heartache

****

Fenomen grupy Breathless polega na tym, że z powodzeniem tworzy muzykę, jaką dziesięć lat temu zaskakiwał nas pan Ivo. Wtedy wydawało się, że tajemnicza nazwa 4AD oznacza coś w rodzaju nowego muzycznego raju, ziemi obiecanej, krainy miodem i poezją płynącej. Ówczesne płyty Cocteau Twins, Dead Can Dance i pierwszy projekt firmowany nazwą This Mortal Coil do dziś zdumiewają mroczną atmosferą i nieziemską świeżością. Jednak to wszystko, co nastąpiło potem, skutecznie obrzydziło to muzyczne smęcenie nawet najbardziej tolerancyjnemu odbiorcy. Poczuł to także Ivo, przeorientowując swą firmę na wykonawcćw typu Throwing Muses, Pixies i Spirea X. Czar prysnął. Ale w tym czasie narodził się Breathless. Podczas gdy 4AD może poszczycić się już tylko niezwykłymi utworami Dead Can Dance z udziałem Lisy Gerrard (bo Brendan jest nudny jak mydło z owsianką w upalne popołudnie), niejaki Dominic Appleton wzrusza nas do łez swoją przepojoną romantyzmem poezją, śpiewaną przy akompaniamencie trójki przyjaciół - Gary'ego Mundy, Martyna Wattsa i pół-Polki Ari Neufeld. Tworzone przez nich brzmienie nie odbiega specjalnie od Cocteau Twins skrzyżowanego z Joy Division, ale razem z głosem Appletona stanowi wartość samą w sobie. Oryginalną i niepowtarzalną. Podobnie jak trzy poprzednie płyty, Between Happiness And Heartache zawiera kilka natchnionych pieśni o miłości, wśród których wyróżniają się You Can Call lt Yours i wzruszająca All That Matters Now. W bardziej dynamicznych momentach Breathless wprawia nas w swoisty trans, niczym kiedyś Joy Division (I Never Know Where You Are). Mimo oczywistych odniesień do przeszłości, muzyka tej brytyjskiej grupy nie razi wtórnością. W tej chwili praktycznie nikt już tak nie gra, a Breathless wciąż ma coś ciekawego do powiedzenia. Przekonali się o tym uczestnicy katowickiego festiwalu Odjazdy 1991, którzy dotrwali do wejścia Anglików na scenę. Mimo pewnego spięcia i niepewności, zespół pokazał na co go stać "na żywo". Wysoko oceniłem tę płytę. Nie dlatego, że poznałem członków zespołu. Nie dlatego, że podobał mi się koncert. Dlatego, że ogarnęła mnie nostalgia za złotymi latami nowej fali, gotyckiego rocka i 4AD. Tamto to już przeszłość, a Breathless - teraźniejszość.

TOMASZ BEKSIŃSKI

Tylko Rock 2/1992


Powrót