****
Gotów jestem zaryzykować twierdzenie, że
jest to pierwsza w pełni progresywna płyta ostatniego dziesięciolecia.
Przywykliśmy przylepiać taką etykietkę każdemu zespołowi produkującemu
muzykę "pod lata siedemdziesiąte", tymczasem większość z nich powiela
stare i wyświechtane schematy, nie mogą lub nie chcą się wydostać z trumny
czasu. Nazywanie ewidentnej regresji i zastoju progresywnością uważam
za brak szacunku do przeszłości. Galahad zdał sobie z tego sprawę jako
pierwszy (lub jeden z pierwszych - na wszelki wypadek nie generalizujmy
zbyt surowo, wszak istnieją jeszcze takie zespoły jak chociażby Porcupine
Tree). Płyta Following Ghosts jest tego w pełni przekonującym dowodem
- a ponadto, słucha się jej z niekłamaną przyjemnośc.
Przede wszystkim Stuart Nicholson i koledzy postanowili zastosować nowoczesną
technologię i wziąć ze współczesnej muzyki to wszystko, co nadaje się do wykorzystania.
Zrezygnowali z przesadnie
rozbudowanych kompozycji na rzecz utworów, które nie wymykają się spod
kontroli i nie prowadzą słuchacza na meandry nudy. Udowodnili, że przede
wszystkim mają nadzwyczajny talent do tworzenia pięknych i prostych zarazem
melodii (Imago, Perfection Personified, Easier Said Than
Done), a także potrafią umiejętnie umieścić uświęconą tradycję w teraźniejszości
(Bug Eye, Ocean Blue).
Zamiast bezczelnie kopiować starych mistrzów,
oddają im hołd - ale nie tak ostentacyjnie jak Pendragon na płycie The
Window Of Life. Ptaszki i brzęcząca mucha na początku balladowej części
kompozycji A Short Reflection On Two Past Lives automatycznie przywołuje
w pamięci Pink Floyd - i o to chodzi. Słowa it is now, it is here,
it is real nawiązują do finału Lamb Lies Down On Broadway,
a tytuł Karma For One może się kojarzyć z Dharma For One
(jakiego zespołu?). Tyle odniesień. Reszta jest w pełni nowa, autentyczna,
świeża, intrygująca i wpadająca nie tylko w ucho, ale i do serc. Niezwykle
ekspresyjny wstęp Myopia prowadzi do cudownej ballady Imago
z ekstatycznym wręcz solem gitarowym. Potem są ptaszki i wspominanie zmarłych,
a potem - po idealnie nadającym się na przebój utworze Perfection Personified
- magnum opus tej płyty: Bug Eye (o dziecku w łonie matki). W Ocean
Blue dominuje nowoczesny rytm - niemalże housowo-taneczny, ale jakże
"progresywnie" zastosowany! Najsłabiej wypada finał - 14-minutowy Shine,
ale w sumie nie ma na co narzekać.
Brawo, Sir Galahad! Jako pierwszy
z nowych Rycerzy Progresywnego Stołu udowodniłeś, że w pełni zasługujesz
na tytuł szlachecki.
TOMASZ BEKSIŃSKI
Tylko Rock 1/1999