New Order

Kiedy 18 maja 1981 roku Ian Curtis popełnił samobójstwo, pozostali członkowie Joy Division – Bernard Albrecht, Peter Hook i Steve Morris, którzy bynajmniej nie zamierzali iść na emeryturę, stanęli wobec konieczności całkowitego przemodelowania grupy. Joy Division przestał istnieć – narodził się New Order. Nowy początek.

Początkowo wydawać się mogło, iż nie zaszły zbyt wielkie zmiany. Pierwszy singiel wydany wiosną 1981 roku przyniósł dwie kompozycje nie odbiegające szczególnie od stylu Joy Division. Piosenka Ceremony pochodziła nawet z dawnego repertuaru i ukazała się potem w koncertowej części dwupłytowego albumu Still, opublikowanego już po śmierci Curtisa. Tylko śpiew był w New Order inny: mniej sugestywny, jakby nieśmiały, wtopiony głęboko w muzykę – może nawet celowo muzyką przytłumiony. Rolę wokalisty wziął na siebie Bernard Albrecht. Nie dysponował nigdy szczególnym głosem, tak więc do dziś strona wokalna jest w zasadzie najsłabszym ogniwem New Order.

Wspomniany singiel mógł sugerować konsekwentne podążanie ścieżką wytyczoną przez Joy Division – na stronie B znalazła się kompozycja In A Lonely Place. Jak oświadczyli muzycy, był to hołd złożony Curtisowi . Z całego repertuaru New Order robi ona największe wrażenie, choć zbudowana jest na prostym motywie granym na instrumentach klawiszowych. W pamięci pozostają jedynie kilka razy powtarzane słowa: How I wish you were here with me now – tak bardzo chciałbym, abyś był tu teraz ze mną .

Pierwszy album, Movement, ukazał się późną jesienią 1981 roku. Wprawdzie pozytywnie oceniony–rozczarował. Przyniósł muzykę bliską Joy Division, lecz nie dorównującą jej specyficznemu klimatowi. Ale faktem jest, iż nagrany on został niemal rok wcześniej, a więc wkrótce po śmierci Curtisa. W karierze zespołu ważniejszy był wydany kilka miesięcy przed longplayem, drugi singiel – Everything's Gone Green. Sygnalizował on nowy kierunek muzycznych poszukiwań New Order – okazał się zwykłym melodyjnym i tanecznym przebojem. Charakterystyczna dla Joy Division gra gitary i niepowtarzalny hipnotyczny nastrój należały do przeszłości – coraz większą rolę zaczynały odgrywać elektroniczne instrumenty klawiszowe. Niegdyś stanowiły one tylko coś w rodzaju "przyprawy", w New Order natomiast stały się podstawą brzmienia.

Powróćmy na chwilę jeszcze do Movement . Jest to płyta dosyć niespójna, zawiera kilka utworów utrzymanych w stylistyce Joy Division (Truth, Doubts Even Here oraz The Him – kolejne nawiązanie do Curtisa), ale już tutaj nowy kierunek zapowiadały kompozycje nieco łatwiejsze, choć wciąż jeszcze odwołujące się do przeszłości, by wymienić Dreams Never End czy Denial. Być może, za niespójność winę ponosi producent Martyn Hannet, współpracujący niegdyś z Joy Division.

Kolejne przeboje – Temptation (lato 1982) i Blue Monday (wiosna 1983) – zdecydowanie otwierają drugi etap działalności zespołu. Zdumiewająca popularność Blue Monday okazała się wręcz wydarzeniem przełomowym. Drugi longplay, Powe, Corruption And Lies, zrealizowany już bez Hannetta, zawiera muzykę rytmiczną, niemalże dyskotekową. Przesłuchanie jej nie skłania jednak do entuzjazmu. Większość utworów sprawia wrażenie wolnych wariacji na temat Blue Monday, np. 5–8–6 czy The Village. Wyróżnia się tylko nastrojowa piosenka Your Silent Face, interesujący jest również nostalgiczny We All Stand.

Niewykluczone, że Powel, Curruption And Lies okaże się w historii New Order pozycją otwierającą nowe horyzonty, a dopiero dalsze płyty przyniosą naprawdę ciekawe rozwiązania. Musimy czekać cierpliwie, bowiem wszelkie poczynania zespołu otoczone są tajemnicą. Okładki płyt zawierają jedynie najniezbędniejsze informacje: tytuł, numer katalogowy, czasem (!) spis nagrań. Nie ma żadnych nazwisk, nie podano nawet, iż od dwóch lat czwartym członkiem grupy jest grająca na instrumentach klawiszowych Gillian Gilbert. Podczas koncertów muzycy stoją na scenie bokiem lub tyłem do widowni; grają z opuszczonymi głowami, zapatrzeni w instrumenty, obojętni na otoczenie. Nie lubią udzielać wywiadów, rzadko występują w telewizji. W jednym z owych nielicznych wywiadów Peter Hook wyjaśnił, że najważniejsza jest dla nich muzyka. Bernard Albrecht zaś (przy okazji podając, iż naprawdę nazywa się Summer) kiedy indziej oświadczył: Chcemy tylko grać, bez tych wszystkich ubocznych urozmaiceń. Nie jest ważne, kto gra jakie jest solo i na czym, nie jest nawet ważne, kim my jesteśmy. Jeśli muzyka się podoba, jest to najistotniejsze.

TOMASZ BEKSIŃSKI

Magazyn Muzyczny 2/1984

Powrót